Muzeum Lniarstwa w Żyrardowie

Czasem żeby odkryć perełki wcale nie trzeba jechać daleko, i tak właśnie stało się w przypadku Muzeum Lniarstwa w Żyrardowie, do którego zawitaliśmy przypadkowo, po drodze, i po którym zupełnie nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać.

Okazało się, że to prawdziwa kopalnia wiedzy o przemyśle lniarskim na ziemiach polskich. Bo nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że pod koniec XIX wieku żyrardowskie Zakłady Lniarskie stały się najpotężniejszą fabryką lnu ówczesnej Europy. Pochodzące stamtąd wyroby były cenione na całym świecie. W okresie największego rozwoju fabryka zatrudniała aż do dziewięciu tysięcy pracowników i pracowała na pełnych obrotach, przyczyniając się także do rozwoju samego Żyrardowa, w którym nadal można podziwiać świetną architekturę budynków mieszkalnych wzniesionych dla pracowników zakładów.

Zresztą historia miasta nierozerwalnie związania jest właśnie z przemysłem lniarskim – mechaniczną przędzalnią lnu zorganizował tu na zlecenie Królewska Polskiego Filip de Girard, od którego nazwiska pochodzi nazwa miasta. Bez lnu pewnie nie byłoby Żyrardowa!

W muzeum można dowiedzieć się sporo o historii fabryki i samego miasta, można zobaczyć wielkie maszyny, na których pracowano, można wreszcie podziwiać jedną z nich w akcji i wyobrazić sobie warunki panujące na sali, na której było takich dwieście (hałas nie z tej ziemii!). Do tego muzeum jest bardzo kolorowe – dużo tu nici, pięknych tkanin, trochę też prac artystów nowoczesnych, a do tego (na samym końcu) mino-zoo, które na pewno spodoba się najmłodszym zwiedzającym.

Muzeum Lniarstwa odwiedziliśmy w niedzielne popołudnie, było upalnie i bardzo się ucieszyłam, gdyż pozwolono nam wejść z pieskiem (zazwyczaj muzea musimy zwiedzać na tury, żeby zawsze ktoś mógł zostać z czworonogiem). Wisienką na torcie był dla nas malutki sklepik przy kasie, gdzie można kupić wyroby lniarskie wykonane w fabryce – obrusiki, gumki do włosów, zakładki. Wszystkie oczywiście bardzo piękne!